Mroku, Asia Alpop - Prawda Jest Gdzieś Tam tekst piosenki (lyrics)
[Mroku, Asia Alpop - Prawda Jest Gdzieś Tam tekst piosenki lyrics]
Zapytam cię jak dziecko
Jakie widzisz życia znaki
Patrząc na niebo tej nocy?
I dostrzegam uśmiech w gąszczu
Zarostu schowany zdradziecko
Nie chodzi o ptaki wystrzelone niczym z procy
Mówię o czymś
Co jest dalej niż sześć pokoleń
Co starsze niż te nasze
Życia smutne z prakomórki
Pewnie marzył o tym Halley, a ty sobie dolej
Bo na trzeźwo to zbyt
Trudne dla domowej kurki
Twój mąż się ze mnie śmieje, uważa za dziwaka
I w sumie to ma rację
Siedząc pół dnia na kanapie
Prawie pilot mu rdzewieje i
Drapiąc się w siusiaka
Zmienia tylko stację, je, sra i chrapie
Więc, o czym mamy gadać, jak zacząć tę gadkę?
Powiedźcie, co w kieszeniach tam
Każde z was chowa
Wyobraźcie sobie czasy Kolumba
Płynie statkiem
A teraz na raz wyciągnijcie smartfona
I nie chodzi o rozwój techniki, ale o czas
O to, że nawet nie marzysz o tym co będzie
Chodzi o to, że to znowu
Myli wiki kolejny raz co ileż to już razy?
Jarzysz? Byliśmy w błędzie?
Pięknie, patrzysz w gwiazdy
Ale nie widzisz możliwości
Coś tam wiesz o wędrującym świetle
Że wraca z przeszłości
Ziemia nie jest w środku, a ty nie jesteś sam
Jak było na początku, nie wiem
Prawda jest gdzieś tam
Pięknie, patrzysz w gwiazdy
Ale nie widzisz możliwości
Coś tam wiesz o wędrującym świetle
Że wraca z przeszłości
Ziemia nie jest w środku, a ty nie jesteś sam
Jak było na początku, nie wiem
Prawda jest gdzieś tam
Nie obejmujesz skali, tej wielkiej gali
Co niebo zdobi
Przyznasz kiedyś rację jak Scully Mulderowi
Po ostatnie wieki powieki otworzą niczym weki
Prawda będzie jak leki
Uzdrowi wszystkich z jednej rzeki
Niektórych religia jak czasy
Bezpieki strachem mami
A ja po prostu czuję, patrząc w górę
Nie jesteśmy sami
Ty szukasz dowodu, czy powodu do żartów?
A w naszym domu, jest ich ponad 7 miliardów
Jest tyle tajemnic, giza, piramidy
Ja wiem, że ci mówili
Że to są dawne grobowce
Bo szkoła nie chce się zmienić
Inaczej wierzyć w zwidy
Wrócę do Kolumba, ptaki - odrzutowce
Ty mówisz, że bluźnię
Twój katolicyzm piszczy
Jak przestraszona mysz, gdy zobaczyła słonia
Tyle, że niesłusznie
Bo nie zrobię z miasta zgliszczy
Nieś swój krzyż, jak obrażona, stara żona
Nie wykluczam Boga, czy jak go tam zwiesz
To, że nosisz buty na nogach
Nie wklucza żeś nie zwierz
Im więcej wiesz tym masz więcej pytań
Pytaj, szukaj, czytaj, czuj, myśl
Nie bój - witaj
Martwisz się o pieniądz, że po upadku boli
Co ludzie powiedzą
Gdy w kocu wyjdziesz z roli
Przygotuj się na śmiech -
Patrz nieszkodliwy wariat
A sami się tylko mnożą i
Nic więcej - proletariat
Jeśli tu jesteś tyle bakterii
To we wszechświecie ogrom
Zrozum, dwieście lat temu by się
Bali baterii i pogrom
Nastąpiłby nagle, nikt nie byłby przyjazny
Patrzyli w oceany, żagle
Słali peany w gwiazdy
Strach był podobny, ale morał będzie inny
Dlaczego mało chwalą swego a
Chłysną modą chłopcy?
Proces twórczy to farsa, proces gnilny
Wokół tyle jest nie mojego
Że od lat jestem niczym z Marsa obcym