Paweł Bokun - Umarł, ale żyje (lol) tekst piosenki (lyrics)
[Paweł Bokun - Umarł, ale żyje lol tekst piosenki lyrics]
Powinienem przed dwudziestą być na luzie
Obiecuję często, ale dzisiaj schluss!
Nie będziemy więdnąć, będziemy truć
Po to biegnę długo, od paru tchów
Się czuję grubo, chyba muszę schuść
Z kolejną próbą kolejny brzuch
Już w chuj mnie nudzą komenty głów
Kiedy idę tempo ulicami miasta
Musisz chyba widzieć mnie ostatni raz
Na jakiś czas, na jakiś czas
Czy ten rower wygląda jakby z hukiem spadł?
Jakby z hukiem spadł? Spytaj nie
Czy żyję choć jeszcze raz!
Pozbieramy kłów twoich równą garść!
E, równą garść? Zębowa wróżko
To nareszcie czas!
Od złych, toksycznych ludzi fruwać precz
Jak chcą mi mówić co mam mieć
Z kim lubić się, a z kim już nie
Mam własny łeb, pierdolcie się!
I jeżeli cię nie zeżrą leśni ludzie
Powinnaś być przed dwudziestą w mojej bluzie
Może zbyt prędko, ale życie drży
Że się lubi często przed czasem zmyć
Mówisz, że mam habit, ja się kryję z tym?
Dobrze jest być szczerym, ale czasem zbyt
Jak mi chcesz to szerzyć co dziesięć min
To się rozstaniemy na dziesięć dni
Będę tempo chodził ulicami miasta
Kiedy wszystko co mi przed łbem wyrasta
Przypomina cię, przypomina cię
Jestem gościem z Drawna, nie lubię ściem
Nie lubię ściem
Każda prosta akcja wyzwala mnie, wyzwala mnie
Proste życie w kapciach z
Widokiem na San Jose, z dala od
Od złych, toksycznych ludzi fruwać precz
Jak chcą mi mówić co mam mieć
Z kim lubić się, a z kim już nie
Mam własny łeb, pierdolcie się!
Rzucę kamień pierwszy! Ups, serce z dłoni
Wpierw swoje case'y? Gadaj sobie zdrowy
Jestem najmądrzejszy mam Polskie rogi
Ledwo mieszczę ego w husarskiej zbroi i
Wracając co refrenu to kurwa a jak
Ten refren jest o mnie?
Jestem przygotowany na to!
Boże broń mnie przez złym
Póki coś mi się śni
Póki coś mi się chce, póki los mi wąż ssie
A wiem, że nie będzie tak wiecznie
Mi kiedyś pewnie się odechce
Bądź wtedy z pistoletem nad moim łbem
I albo każ mi lecieć albo chowaj w cień
Bo moich ludzi niechęć już klei z dnem
A jedno chcę od Ciebie
Daj im wiary fest Ryju ryju
Wierzę ci jak mało kto
Że życie ma sens, ale mało go
Jak nic nie żre w co pchałeś moc
I zemści się, jak rzucisz to
Mówisz "Jesteś więcej, ale co do zmor
Wolę film o dwudziestej i popcorn"
Dla mnie jedno pewne, że przyjdzie to
Co efektownie zmieni nam serce w proch
Jak w Kanie Galilejskiej
Bóg jeden wie, czy to plaga czy szczęście
Dziś zobowiązuję się pytać go o to częściej
Bo tęsknię
Boże broń mnie przez złym
Póki coś mi się śni
Póki coś mi się chce, póki los mi wąż ssie
A wiem, że nie będzie tak wiecznie
Mi kiedyś pewnie się odechce
Bądź wtedy z pistoletem nad moim łbem
I albo każ mi lecieć albo chowaj w cień
Bo moich ludzi niechęć już klei z dnem
A jedno chcę od Ciebie
Daj im wiary fest Ryju ryju
Moja wiara ma skrzydła
Ale to nie jest jakieś
Świętojebliwe ścierwo dla bydła
Co zrobiłem źle to przyznam
Z tym co dobrze kwestia jest analogiczna
Dobrze jest mieć czasem dystans
I nie robić z siebie uciśnionego pośmiewiska
Bo z szlachetnych rzeczy w biedzie
To tylko próby z niej wyjścia
Widzę jak świat mnie trzyma za kostki
Widzę jak śmierć wykręca nadgarstki
Muszę nakurwiać jak Korzeniowski
Żeby się raszplą więcej nie martwić
I mi wyrywa ręce jak ten ogon z marchwi
Ja się tempo kręcę bez przewagi nad tym
Stary, czy mógłbym skorzystać z tej
Wcześniej wspomnianej klamki? Będę uważny
Boże broń mnie przez złym
Póki coś mi się śni
Póki coś mi się chce, póki los mi wąż ssie
A wiem, że nie będzie tak wiecznie
Mi kiedyś pewnie się odechce
Bądź wtedy z pistoletem nad moim łbem
I albo każ mi lecieć albo chowaj w cień
Bo moich ludzi niechęć już klei z dnem
A jedno chcę od Ciebie
Daj im wiary fest Ryju ryju
Od dwudziestu czterech miechów snułem
W głowie srogi skrypt:
"Zacznie dymić się z beretu - Bokun się
Zamienia w znicz" Brakowałoby ci mnie tu
Gdybym poszedł dalej z tym
Dzisiaj to pierdolę, chcę żyć