Paweł Bokun - Y Society tekst piosenki (lyrics)
[Paweł Bokun - Y Society tekst piosenki lyrics]
Czy leci z nami Maklak i Trela
Mózg mój odbiera, co kryć nie sposób
Spadłaś mi z nieba, jak tydzień sztosu
Świat się rozbiela milionem zórz
Czarna syrena z zielonych mórz
Już się rozścielam do twoich stóp
Już się otwieram, dla twoich słów
Jak mnie nie wyrwie pijany motłoch!
Postawi przy mnie Cię, tylko gorszą
Jak mi nie znikniesz z oczu ślicznotko
Godzinę het na mokro
Zapisywałem full uwag w Sonym Ericssonie
Mój koniec jęzora kładł mi na ustach dłonie
O, też masz kolegę co po prawdzie skrobie
Ale czas mu jebie każdą kłodę pod nogę
Bo żyje Hip-Hopem i jest animatorem?
Hm serdecznie go pierdolę
I wiesz muszę teraz lecieć na Zakole
Bo o tej porze nikt nie
Wypuszcza swoich dzieci na pole
I nim zawinąłem się na pięcie precz
Bling Bling! Mój telefon zaczął gębę drzeć
To ty, namyśliłaś się, że jednak chcesz
No shit! Chyba pora złapać prędkie B
W moim pionie leci woda cały dzień
Chyba ktoś pod spodem chciał urwać się
Bywa pod naporem człowiek - durna ciecz
Plus kości, skóra, sadło i krew
Zjem pełny stół i biegnę do ciebie
Przez miasta pół, przez osiedli dziewięć
Myślami pełen, z pustym portfelem
Prosto przed siebie w dół
Teraz muszę zacząć konfesję
Przytul mnie głęboko pod sercem
Będę puchł dopóki nie pęknę
Będę gniótł dopóki nie zejdę
A jak nie daj Boże cię zmęczę
To do ust przysznuruj mi ręce
Nie odezwę słowem się więcej
Tak wyznaję miłość na prędce
Z pustą butlą w tle
Słuchałem Y Society i miałem wszystko gdzieś
Zamiast puchnąć w śnie
Ciągle słucham Y Society i
Mam wszystko gdzieś zanim zacznie dnieć
Będę słuchał Y Society i miał wszystko gdzieś
Muszę ostrzec cię
Czy ty masz świadomość, że?
Kiedy jestem z tobą czuję
Że mógłbym zacząć żyć
Czuję że mógłbym zacząć żyć
Czuję, że mógłbym zacząć żyć, czuję
Że mógłbym zacząć żyć
It's funny how things change
And lifetime controls how the roads rearrange
Słonka na niebie proszą do snu
Patrzę na Ciebie pięter pięć w dół
Zasnę lub nie wiem, lub jeden chuj
Coś tu topnieje, coś tu jest buuu
I nie widzę siebie na
Dwóch rusztowaniach z nóg
Tak jak ptak co z nafty ma kolor piór
Na czarnym piasku w upalnym dniu
Serce na skrzydle złamanym wpół!
Co się babra, pląta, gdy cię nie ma blisko
Mieli mną po kątach jak po dziąsłach łyżką
W takich chwilach wkurwia
Mnie dosłownie wszystko
Mam bad habit, tak wyszło
Tylko życie z nim, jak jazda z Hajzerem
Jakby tak mi ktoś nagrał trzeźwienie
Miałbym swój pit-stop w rajzach po niebie
Miałbym czym błysnąć taszcząc do siebie
Płaski rząd siedzeń tłustej gawiedzi
Której marzeniem jest ugryźć kredyt
Wódki pod nie wiem, kibli pięć śledzi pić
A w kieszeni nic majaczą stare ściemy
Gdyby za pierdolenie płacili tantiemy
Każdy od prawej patrząc po szóstym zerze
Miałby cyfrę od jeden do dziewięć
A tak nic znowu kredyt
W Polsce pokochasz nawet biedę od biedy
Ale o tym mówili ci inni z tej sfery
Rapery, co jedzą rozumki, sknery
Mnie w górę skręca od jelit
Myślę, czy rosół twojej matki
To ciekły iperyt
I czy picie z twoim ojcem nadwyręża nery
Raz, dwa, trzy, cztery
Z pustą butlą w tle
Słuchałem Y Society i miałem wszystko gdzieś
Zamiast puchnąć w śnie
Ciągle słucham Y Society i
Mam wszystko gdzieś zanim zacznie dnieć
Będę słuchał Y Society i miał wszystko gdzieś
Muszę ostrzec cię
Czy ty masz świadomość, że?
Kiedy jestem z tobą czuję
Że mógłbym zacząć żyć
Czuję że mógłbym zacząć żyć
Czuję, że mógłbym zacząć żyć, czuję
Że mógłbym zacząć żyć
It's funny how things change
And lifetime controls how the roads rearrange
Czuję, że mógłbym zacząć żyć, czuję
Że mógłbym zacząć żyć