Pięć Dwa - Odblokuj tekst piosenki (lyrics)
[Pięć Dwa - Odblokuj tekst piosenki lyrics]
Zamiast miasta muzę nastaw
Natrzyj nią uszy, jest jak balsam dla duszy
Inhaluj woń duszy w książkach
Co chcą cię uczyć
Otrzyj przetrzyj czymś miękkim
Pięknym obrazem przeszłym
Gdy byliśmy dziećmi
Zanim przyszedł wiek klęski
Wyjdź myślami za osiedle
Wolna myśl niech szybciej biegnie
I ucieknie przed zamknięciem między
Klatką a jej wejściem
Schody brudu, stopnie kurzu, idee tu zrodzone
Pośród bólu, modlitw
Umów dały wątłym tą chorobę
Domy o podkrążonych oknach i chorej cerze
Mruczą cicho swą melodię
Choć nie słychać jej w eterze
A dźwięk zacięty uparcie, jakby obrażony
Gdyby chciały mówić mogłyby
Powiedzieć swą historię
Pomarszczone oblicza
Których tynk już nie odmładza
Popękane ściany życia
Bruzdy na starych obrazach
Zapadnięte skronie dachów
Gdzie strych chowa dla dzieciaków
Trochę skarbów, trochę strachu
Kryją płacz w skrzydłach ptaków
Fundamenty z artretyzmem pewno
Przez zimną piwnicę
Głaszczą trawnik, depczą chwasty
Gdy wiatr zamiata ulice
Leżą korony dumnie z tych butelek, co zbite
No bo dziś walczysz z jutrem o to
Co niezdobyte
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Zdejmij klapki z umysłu open your mind!
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Zdejmij klapki z umysłu open your mind!
Noc jak wdowa po dniu – w żałobie snuje się
Szukając snu myśli chodzą zgubione ścieżką
Śladów swoich stóp
Nudny krajobraz ulic i obcych domów mdli
Zabierz mnie stąd, bo schnę
Mam skrzepy zamiast krwi
Stoję na brzegu cudzych inspiracji
Na mą miarę na jednej nodze wygłodzony
Myślą szukam ziaren
A talent? Wszak talent to nie lemniskata
Skomle jak zbity pies, udając atak
Gdzie wyobraźnia moja
Ta z młodych lat bujna?
Gdzie ta wrażliwość tkliwa
Niczym szósty zmysł czujna
Czemu gramoli się jak muchy, czepia sprzętu
Przyjmuje wszystko bez słów, bez sentymentów?
Patrzę przez okno trupio na
Brzeg mojej łysiny
Po parapecie wolno przechadzają się godziny
I żart, i cisza bez radości i smutku
A myśli się snują jak
Chorzy w szpitalnym ogródku
Czy to koniec? Podsłuchuję i czekam
Aż podejdzie pod drzwi ksiądz
Nie ma śmierci lekarz
Bez wyjścia stan, Flat Line na ekranie
To migotanie komór, komórek szarych ustanie
Podłączcie defibrylator, bo szczeznę marny
Ten impuls niech wzbudzi rytm kiedyś normalny
Powrócą do żywych te
Pogubione w rzeczywistości chęć do życia
Natchnienie i radość z codzienności
Jest znowu granica i więzienia umysłu
Odblokuj się, by wyjść poza smutny cudzysłów
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Zdejmij klapki z umysłu open your mind!
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Trzeba zdusić, to co w nas zniewala nas
Zdejmij klapki z umysłu open your mind!
Odblokuj się