Pięć Dwa - Łap oddech tekst piosenki (lyrics)
[Pięć Dwa - Łap oddech tekst piosenki lyrics]
Z prądem i wysiądziesz
Postęp wymaga odstępstw od setek
Takich samych dossier
Pośpiech dobry dla szczura
Jesteś szczur to goń się
Sprzedać co ty, kurwa
Zrobisz jak jej nie masz?
Albo miewasz tylko wtedy
Kiedy ładnie zaśpiewasz?
Więc nie patrz nawet lepiej w stronę cienia
Tam, gdzie scena ma brud
Jest tylko loop i perka
Tam, gdzie brzmienia to szum
Groove i kilo mięcha
Łap oddech, bo piętnuje się odmieńców
Bez procesu, lincz i nie ma jeńców
Nie ma zmiłuj dla straceńców
Tych, co za ideały dali się spalić
Wytrwali sami ile dali rady
Nie bali się zdrady
Łap oddech, śliscy są wszędzie
Nawet blisko Ciebie taki będzie
Fałszywy uśmiech, zbiera się na wymioty
Czeka aż czujność uśnie i będziesz bezbronny
Można ufać, a potem rzygać
Widząc jak dałeś się robić
Więc lepiej czuwać i patrzeć
Gdzie stawiasz nogi
Tych prawdziwych zobaczysz w biedzie
Lojalni, gdy jesteś w potrzebie
Skopany na glebie, kiedy nic nie wiesz
Biegniesz na oślep aż się wyjebiesz
Telefon dzwoni, ktoś wie
Że trzeba Ci pomocnej dłoni
To tylko oni są i byli
Będą kiedy inni będą odchodzili
Więc łap oddech, abyś w tej gorszej chwili
Mógł pozostać dla nich silny
Dla nich, a nie innych, inni chociaż byli
Chyba nigdy się naprawdę nie liczyli
I taki wynik po roku
Chyba najgorszym ze wszystkich
Łap oddech, odbij się od dech
Od dech, odbij się od dech, od dech
Samotność jest bezduszna
Musisz przełknąć ją jak ocet łap oddech
Gdy pamięć wyprowadza cios za ciosem
To podłe, nie można się jej pozbyć
Wypluć w kibel wyrzygać całej w kanalizę
Z przetrawionym piwem
Łap oddech zanim oszaleją neurony, z nimi ty
Nim krwi tlenu zabraknie, udusisz erytrocyty
Dwutlenek węgla truje, serce czad toczy
Ciśnienie skoczy
Zabije nim przejrzysz na oczy
I po co znów składasz nocą
Ręce aż Ci się pocą
Natrętne myśli nieustannie w
Głowie się szamoczą
Gdziekolwiek idziesz, one kroczą i szepczą
(zabij się, zabij, zabij)
Więc siedzisz jak posąg, gdy pieprzą
Nim cię dopadnie obłęd, wstań i odbij od dech
Nie daj się grzebać
Mówiłeś sobie, by nigdy się nie dać
Mówiłeś sobie, że dla bab jest płacz
Teraz łamiesz kołem pamięć
Oddech łap i patrz
Jak ściany zaciskają klatkę, robi się duszno
Otwierasz okno, aby poczuć wiatr, na próżno
Powietrze nawet nie drgnie czas
Tej nocy nie biegnie
Wódka cię nie ustrzegnie
To nie odejdzie nawet we dnie
Zapalasz papierosa, bucha żar zapałki
Powoli się unosi wokół woń płomieni i siarki
Umysł już płata figle
Czujesz zimny pot i ciarki
Zrzucisz poczucie winy
Gdy weźmiesz winy za barki
Ten świat wokoło jest groteskowym teatrem
Rozbijasz o mur czoło
On rozwiewa wiarę z wiatrem
Tu żyją gnidy, wszystko na niby, ufni giną
Skurwysyny tylko przyglądają się zza szyby
Łap oddech dopóki jeszcze ciemna gwiazda bije
Zanim strawi Cię obłęd
Nim założysz sznur na szyję
Łap oddech, tlen z płuc do żył
Abyś do świtu dożył
To nie ostatni raz dusisz
Się w królestwie bożym
Łap oddech, odbij się od dech
Od dech, odbij się od dech, od dech