Fabster - Podwórko tekst piosenki (lyrics)
[Fabster - Podwórko tekst piosenki lyrics]
Tu wychowanie uliczne
Dengi liczę plik za plikiem, brudny stos
Przelew blikiem
Skąd idziesz tu, lisie, filter z kilkiem
Nie na Insta jest fotę, cyknie #nofilter
Życie szybkie
Biznes cichcem i nie wchodzę tu z low kickiem
Bo to kopie jak high kickiem, celuję wysoko
Typie twoje wersy oczywiste jak "kto umarł
Ten nie żyje" błazny, chuj mnie obchodzicie
Syf przesiąknięty plastikiem
Na pełnej piździe bitew
W bit wbitе setki liter
Nabite jak nabitе klamki, klik-klak
To miażdży szczękają lapsy jak zamki
Przeładowanych kałaszy
Płynę z rytmem miast naszych
Nocą tam gdzie zatargi gdzie finał barwny z
Przewagą krwistej czerwieni
Niebezpieczny styl z osiedli
Patologią dotkniętych
Tu leci hejs do bletki, kaka z tego
Wóda z setki młodzi biznesmeni głodni dengi
Czego chcesz, pada deszcz, czego chcesz
Nie znasz mnie wyrywam cię tutaj z papci
I pierdolę twoje paski
Szmaty mają tutaj smak i
Nie zagram ci kołysanki
Popalone styki Kaziora, adrenalina czy kosa
Lubię pływać i tu tańczyć
Jak hipnotyzowana kobra
Żul o dwójkę tu zagaja
A w uliczkę biegną charty
Zakład leci o browara kto zakurwi pomarańczy
Elo, elo, pod kopułą zawsze wiosna
Nie możesz ubliżać przecież
W końcu pęknie ci koronka
Małolaty gonią towar
A pies za winklem tu warczy
Oranżada kolorowa, wóda z mety i fujarki
Kto tu na drzewie zatańczy
Kto tu wypierdoli bańkę
Kto się napchnie i odleci
Zamówi gumową lalkę
Raz, dwa, witamy cię w kuźni
Jedni tworzą tu rap scenę
A drudzy to kurwa głupki
Nah, ziomek, nie przewidzisz tego
Co otwarte ma być, będzie
Głucha noc i głuchy rejon
Wszyscy wkoło siema siema
Bo na podwórku jest cacy
Jednoczymy każdy rejon
Bo kto kumaty ten czai
Podwórko cię wychowało a matka gasiła korbę
Ojciec robił tu afery
Zbuntowana kurwa młodzież
Popalone styki, jazda wuja
Wszystkie światła miasta
W konserwie ziomek przyczajka
Turasy kołek i jazda no to będzie dym
Już dawno rozpaliłem go zapałką
Gdyby żył, by słuchał Van Gogh
Jest zajawka ponad stan, ziom
Przekręca ci wyobraźnię
Choć jesteś pod polem karnym
Stoisz wryty tak jak harcerz
Po wybuchu nuklearnym popalone styki, wojna
Ja już ziom przyzwyczajony
Między podwórkiem scyzoryk
Oczy kobry i gibony
Wolisz, możesz, co to będzie
Wypad w teren i przyczajka
Podwórkowa nuta leci
Między koksem ziom w zapałkach
Między prawdą a Bogiem
Między szczytem kurestwa
Między sierpem a młotem
Podwinięta znów kiecka
Popalone styki, wjeżdżam, i siemano
Już dziś kończę podwórko nas wychowało
W nocy zrobię ziomek słońce
Druh wymyślił nam co nocy rap prawdziwy
Już jest typ poza kontrolą
Nieludzki prysznic
Nie wystarczy psiknąć Rexoną
Do góry poziom, ponoć skaczą ci co się boją
Ważna pomoc, tylu było, nie ma nikogo
Takie życie, piję i piszę rap na ulicę
Uniwersytet, te świadectwa, choć na szóstkę
Zdała na pieska, dostała laskę
Z laski dostała trójkę
Z trójki ani połówki, bo zrobili ją na spółkę
Się podzielił koleżka
Co pierdolnął lamuskę i się nie wkręcaj
Wkręcił, dał na testa, nowy dzień
Nowa lekcja się porobię
Ile bym nie wygrał na końcu przegram
Zajawka kipi, kipi, kipi, kipi gęsta
Szansa, szansa nie ta, to następna
Jesteśmy pojebani, pojebany ten świat też
(ten świat) pojebani my, pojebany ten świat