Klarenz - Początek Pozy tekst piosenki (lyrics)
[Klarenz - Początek Pozy tekst piosenki lyrics]
Konformistów nie oportunistów
Niedopasowany wchodzę na salę tekstami
Dać prosto z mostu, po pysku
Polski rap jak telewizja, narzekają
Że niczego nie ma, ale oglądasz
Kardashianki rapu, trendujące foty
To nowy prąd czy trąd doznań
Nic nie mają do powiedzenia jakby na
Freestylu mówili ej yo dobra
Daję ci wyciąg z duszy, nie liczę
Że wielkie tłumy może mój głos porwać
Oni dają ci wyciąg z dupy
Lepszy bo podany zgodnie z trendami
Piękniejszy, całe albumy jak wynik badań
Co ludzie będą chwalić
Mówią, że klarenz nie chwycił, a
Gdzie niby was miałem chwycić, pedaraści?
Piszą bajkowe newsy jak politycy
A co się dla mnie liczy to fakty
Nie wymagajmy od polskich słuchaczy cudów
Odróżniają rap od dance'u
Odróżniają póki to jeszcze możliwe, rozwój
Nie można stać wciąż w miejscu
Chwalę te dobre numery
Nie należę do klubu malkontentów
Ale kiedy mówię
Że ksero to mówią: "zazdrosny
O hajp koleżków!"
Robili poradniki jak jebać system a
Potem przelew na ZUS
Niby tylko jedna prawda istnieje
Ale twoją prawdę podzielę na pół
Sami dyplomaci, mówią tak by nawet spalonych
Mostów nie stracić
Jak na topie to są okej powiadasz
(he) co tam gościu poza tym? Tak to o tobie
Tym razem nie wymkniesz się
Wyjętym z mema żarcikiem
To uniwersalnie opisuje hipokrytę robiącego
Muzę pod bieda-publikę
W obliczu konfliktu się okazuje
Że wszyscy wszystko wiedzą i czają
Ale milczeli bo liczby, bo wygryw
Bo yyy nakręcają makaron
Starzy raperzy ratują kariery
Ale by sprzedawać udawać gówniarza?
Żeby tylko się nie zatkała rura
Z dopływem siana i nara
Przepowiednia: nie będzie młodości
Zostanie stary, zły i zmęczony cham
Przekłamany, ładnie podany nowy świat nie
To nie będę nowy ja
Po twoim trupie zwykła owco
Mojego zdrowia szkoda mi
Nigdy mi się nie przelewało
Teraz chyba życie przyszło polać mi
Jak zwykle poza nich, nadal
Poza bit, teatralnie, to moja poza dziś
Byłem trochę żywym trupem
Powoli nadchodzi ta pora by żyć
Wspinam się na górę jak alpinista
Blizny na bani jak marki na insta
Miały mnie zatrzymać macki ich tam
Ale ich teksty słabe jak z ławki freestyle
Luksus niewygodny jak rolls royce
Jak się nie podoba to won stąd
Wszyscy nagrywają, robią klipy
Nie wzięli do serca nazwy Go Pro
Szczury do kanałów pędzą, szare
Myszki zjedzą króli, #Gopło
Pokonałem siebie
Nie dojdę do momentu bycia bogiem
I lotu przez okno
Jaram się muzykami bo się jaram
Nieważne czy mają 500 polubień
I tak pobiegniecie tam gdzie wam każą
Ty tego nie czaisz bo nie chcesz rozumieć
Powiedziałbym więcej ale otwieram album
Odkładam resztę na później
Od zawsze leczyłem się dźwiękiem
Bo inaczej nie umiem
W swoich pudełkach pozamykani
Zamknięte głowy pora poranić
To intro, kwadratowe umysły niech to wyłączą
Poza nie dla nich pracowity jak Meksykanin
Zostanę za murem poza fejmami
Co z kim warto, są tacy sami
Niby się cenią a w głębi są tani
Większość to nie żadni słuchacze rapu
To konsumenci multi-mediów
Nie wyjdą głupcy z błędu
Walka z wiatrakami pustych zapędów
Czego wam zabrakło? Talentu, pokory, marzeń
Czy to lenistwo ucznia?
Wychodzi z nich ciepło
Ze mnie wyszło to co gorące
Ze środka jak wulkan
Marcin Ty chyba jesteś nienormalny - nie
Mnie synek nie kupisz
Moje kawałki - przemilczana kara prawdy
To kije na ich uszy
Sędziowie sceny umysłowe karły
Sztywni jakby mieli siwe peruki
Se większe wyświetlenia ogarnij
Za ten sam kawałek liże dupy
Mają sumienia na pół etatu
Grają mecze na pół gwizdka
Sprzedadzą duszę, brata
Matkę byleby żreć z hajpowego półmiska
Małolaci ogłupieni że są fajni
Niczego nie muszą, młodzi i biali
Co chcemy ruchamy
Mamy instagramy i mamy te hajsy od mamy
Nie interesuj się niczym
Melanżuj, graj, ćpaj, życie się samo zrobi
Ja jestem jednym z tych którym zależy mocno
By coś dobrego zostało po nich
Nie jestem rapowym sportowcem tylko twórcą
Mnie nie Zapisuj do ich ligi
Oni chcą się mieć modny
Wspólny mianownik, wychodzę
Bo mnie kurwa ten syf brzydzi