Klarenz - Znicz Kevina tekst piosenki (lyrics)

[Klarenz - Znicz Kevina tekst piosenki lyrics]

Jedziemy wspominać zmarłych zanim i
Nas bliscy pożegnają robimy co roku to samo
Niby tym zachowujemy tożsamość
Kumple już pewnie na mnie czekają
Łyche już mają polaną
Odblokujemy komunikację płynem
Żeby gadanie po czasie nie bolało
Ty co u Ciebie, stara bida
Tak nie gadaj bo wtedy się starasz omijać
To co naprawdę mi powiedz bo nie wiem
Kiedy następnym razem będę Ciebie widział
Pokłady smutku, pokłady nadziei
Rozbite w połowie o górę lodową
Masz ten lód ziomek? potrzebuję go sporo
Szklanki, whisky, czy wódę z colą
Dam wam jeszcze te parę numerów
Po paru upadkach po drodze do celu
Po drodze do marzenia, na

Chwilę cisza, zaczekaj, weź może nic nie mów
(zaczekaj chwilę)


Za dużo przeszliśmy kochanie
Razem, stresy, czekanie, lekarze
Budzenie się w nocy, wrażenie
Że gapi się na mnie prosto w oczy sam diabeł
Przestało mieć dla mnie znaczenie
Że słaby odbiór ma jakiś kawałek
Że właśnie robię płytę życia ale
Ludzie pewnie mają na nią wyjebane
W labiryncie życia czuję się
O wiele sprawniej
Zwykle gdzie wyjście pamiętam
Jak nie to po nitce do
Kłębka, chciałem coś dać
A może nikt tego nie chciał
Oddalam się bardziej coraz, a myślałem
Że nie da się raczej więcej
Nie myślałem, że to bycie poza
Może uleczyć i być takie piękne

Byłem w tej smutnej
Krainie, prawie uwierzyłem
Że się nie wywinę
Każde nowe zło jak każde dobro w tym życiu
To tylko następne chwile
Uniosę ładunek na plecach
Leci lawina to się tylko uśmiecham
Gotowi na zmiany, nie zgubimy
Wiary, znicze to symbol, nie czekaj

Odezwę się nie tylko w święta
Postaram się częściej pamiętać
Postaram się być lepszym człowiekiem
Niektórzy tu pokazali wielkie serca
Nie pomogę na siłę nikomu
Jak czego innego pragną lepiej wyjdę
I pracuję sobie na życie które mam
Inną farbą malują się wizje
Te nowe dźwięki wpadają do mnie
Same, kiedy je chwytam, się dawno nie dziwie
Liczby nietrwałe jak zapisane kredą
Wiatry czasu rozwieją każdą liczbę
Nic nie dostałem za darmo
Dlatego na siebie liczę i dobrze liczę
Wielu po drodze odpadło
Dlatego nie wierzę w żadne obietnice
To dla moich ludzi kolejna
Robota razem, co? pozdrawiam, hawran
U Ciebie dwójka dzieci jak u mojego brata
Każdy się obawiał a jakoś ogarnia
Krzyczeliśmy "milion przed trzydziestka"
Bo trzydziestka się wydawała abstrakcją
Jakby miała być za 100 lat
Raperom co tyle mieli

To machaliśmy jak dziadkom gra w szachy
Każdy wypierdek chce od razu
Być królem na planszy
Ja przejmuję pola, od pionka do gońca
Wracają ciule na tarczy
I niepotrzebny mi penthouse
Chcę dobra moich ludzi i na ruchy mieć hajs
Buduję swoje, a tamci niech się śmieją
I tak się nie ruszają z miejsca
Nie zejdę poniżej pewnego poziomu
Przygotowania do tego slalomu
Omijam te same chorągiewki którym
Się nadal wydaje, że idą do tronu
Liczę na siebiee, Bóg mi świadkiem
Rzadko Ci mówię Boże dopomóż
On ma ważniejsze sprawy
A chwile słabości zabiorę ze sobą do grobu

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować