Kuban - Mój rap, mój interes tekst piosenki (lyrics)

Kuban

Kuban [Jakub Kiełbiński] Opoczno, Polska 🇵🇱

[Kuban - Mój rap, mój interes tekst piosenki lyrics]

Ale się zamyśliłem to jest ten kawałek
Przy którym mógłbym wjechać w drzewo prowadzę

Mój rap - mój interes
A ja w tym biznesmenem i
Nie wszystko ma cenę tak?
Za mną młode pokolenie, a
Ja w nim wodzirejem, bo to wszystko ma cenę
Ja widzę kolegów po fachu
Taki młody szczyl, mimo to już żyje z rapu
Parę nut dla chłopaków
Które jak z nut śpiewa cały club po pijaku
Umilamy weekendy lecimy wysoko
I to nie na fali koneksji
Potem zlani do reszty a po pracy
Potem już zalani do reszty w oklaskach
Widzę nas na freestyle'ach
Banda, która miała rap nie na kartkach
Pod szkołą sielanka od dawna
Z tej strony każdy już znał nas
Zaprzecz lub daj satysfakcję


Łamię kark nie za kabzę
I nie za te parę pisków, a za parę twych słów
Które dają wstać po porażce
Dzięki za wiadomości, wypite setki
Pisane posty, za koncerty
Za wasze troski, za wasze hejty i propsy
Pytają jak się czuję dziś, jak nie muszę nic
Jak mnie szefują ci marne szuje i
Swoje ciuchy, a nie żadne Pull&Bear
Ha! Nie wydałem dawno w sumie nic
Ta, w tym roku dam melodii multum
Rok temu jak nieroby w kółku
Byle postać i popić dziś w kółku
To ja mogę dać jakieś free
Na bank ci się śni, ćpać, dymać fanki
Nie raz byłem nim, brat, wybacz jazdy
Mówili "długo nie pociągniesz tak"
A ja mimo im "daj klina, daj żyć"
Ciut nierozsądnie
Staram się odpulać, ale znów mnie to ciągnie
Czyny często do słów niepodobne
Mam w chuj niedociągnięć elo!

Dziękuję Bogu za słuch
Mam teraz dla ziomów na ruszt
Lecz siostra zbiera na mieszkanie
Gdy moje stoi puste, a w trasie jest kawaler
Pamiętam studenci i pokój na dwóch
Zero pieniędzy, a spokój i luz
Siostra brała mnie na szamę
Bo piłem wódkę zagryzając rękawem
A co drugi weekend, powrót do swoich
Gdzie dom i rodzice
Mój ojciec kierował wzrok na matrycę
Po pracy, co dawała sos nam na życie
Tylko, a nigdy aż tylko, a nigdy aż
Bo u nich od zawsze mam krycie
A to jest cenniejsze niż karty płatnicze
Żegnałem nasz dom niejednokrotnie
Choć pachnie to miasto śledziem po gołdzie
To tak się przetarło jak siedzę na ośce
Że z godziną czwartą to eden na bombie
A jak? Cały squad to zna
Piję pod to sam, odkąd spam
Na okrągło mam, bo podgląd ma w moje okno fan
Chcę się cofnąć tak czasem
Bo jak mam dojść do gwiazd
To wiem można od opinii zmoknąć ja
Jestem gotów nie na to, by połknąć hak
Ba! Bywa, że stratny jestem
Menago się dobija ja świat dziś pieprzę
Boże, daj być dzieckiem
Chcę centrum uwagi, separacji też chcę

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować