Lukasyno - Persona Non Grata tekst piosenki (lyrics)
[Lukasyno - Persona Non Grata tekst piosenki lyrics]
Życie znów dyktuje wersy, wywołuje klisze
W sercu mam ulicę
Lecz już nie chcę więcej słyszeć
O tych co z miłości do niej przegrali życie
Na błędach wychowani zbuntowani, młodociani
Bez perspektyw na nic
Całymi dniami pod klatkami hajs pomnażany
Dryg do mnożenia many zachowany
Wszystko co mamy wypracowane swymi rękami
Wierzę w edukację, nie wierzę w chory system
Mam tu misję z pasją
Niosę słowa przez dzielnicę
Nieraz też zboczyłem z trasy, sumienie czyste
Dziadku możesz być dziś dumny
Nie poszedłem na łatwiznę
Legal biznes, w ręku fach
Chłopcze bądź mężczyzną
Kombinacje napędzają świat myśląc
Możesz wszystko
W rap grze kilkanaście lat, ulicy blisko
Nie życzę innym źle
Nie cieszę ludzką krzywdą
Dobrą myślą, wiarą, szczerym słowem, czynem
Wierzę w swe marzenia, wierzę w drogę
Którą idę
Ciemne korytarze bez drzwi, też błądziłem
Gdzie byś nie był trzymaj linę
Do zobaczenia w Rzymie
Persona non grata, igła wtłacza tusz
Nie zawrócę znów
Przekroczyłem już niewidzialny próg
Przez żaluzje w oknach wpada nocy blask
Na podłodze zbite lustro, składam je od lat
Zwykle czas ucieka szybciej, pilnuję swego
Muszę dbać o swą rodzinę i nikomu nic do tego
Zawsze kwita, wiem kto szują, kto kolegą
Niechaj Pan Bóg chroni moich
Ludzi od wszelkiego złego
Bracia, wierzę, między nami zawsze szczerze
Bo koneksja to nie tylko rap
I słowa na papierze
Moja głowa pełna planów, kiedyś je zrealizuję
Najważniejsze, by każdy robił to
Co w sercu czuje
Nie żałuję bólu, łez, życiowych perypetii
Wiem jak smakuje krew
Powróciłem tu silniejszy
Moc mych wierszy wzmacnia tych
Co przez to przeszli
Umiłowanym dzieckiem Boga nawrócony grzesznik
Nie śpisz w nocy, myślisz co przyniesie ranek
W głowie konflikt, z diabłem taniec
Albo pusty talerz chcę żyć wolny
Bez poczucia winy jak skazaniec
Szlifuj talent
Charakter - diament kuty w skale
Persona non grata, igła wtłacza tusz
Nie zawrócę znów
Przekroczyłem już niewidzialny próg
Przez żaluzje w oknach wpada nocy blask
Na podłodze zbite lustro, składam je od lat
Nie szukam akceptacji, znam swoją wartość
Nie klep mnie po plecach jeśli
W duszy skrywasz zazdrość
Nie ma nic za darmo, od lat wypruwam żyły
Dostrzegałem światło gdzieś w oddali
Kiedy brakło siły
Nic nie udowadniam, inni skaczą se do gardła
Tracą czas, wsadzając nos do cudzego garnka
Potrzebny aplauz
Niepotrzebny jest mi skandal
Niepotrzebna jest mi armia, lojalna banda
Od małego swe ogarniam
Rap był dla mnie szansą
Kiedyś podwórkowy hardcore
Dzisiaj zna to całe miasto
Uwierz, warto nie wybierać dróg na skróty
Czuję dumę
Gdy zmęczony patrzę na swe zdarte buty
Wspiąć na szczyt jest trudno
Utrzymać trudniej
Gdyby wszystko przyszło łatwo życie
Byłoby zbyt nudne
Zamknij sprawy brudne, sypnij piach na trumnę
Zamknij kłódkę, wyrzuć klucz
Spójrz w odbicie w lustrze
Persona non grata, igła wtłacza tusz
Nie zawrócę znów
Przekroczyłem już niewidzialny próg
Przez żaluzje w oknach wpada nocy blask
Na podłodze zbite lustro, składam je od lat