Lukasyno - Nie Wychodź Na Ulicę tekst piosenki (lyrics)

[Lukasyno - Nie Wychodź Na Ulicę tekst piosenki lyrics]

Zwykły poranek, zwykłe osiedle
Gdzieś w polskim mieście pierwsze autobusy
Ulice pogrążone we mgle
Latarnie jeszcze świecą
Dzielnica budzi się do życia
Na przystanku zatrzymuje się polonez
Tajna policja

Piąta trzynaście z zegarkiem w ręku
Ręce na maskę
Pies po kiermanach szabel szuka dokumentów
Pytania bez odpowiedzi - skąd idziesz
Dokąd jedziesz tu razi w oczy gdy
Człowiekowi lepiej się wiedzie
Sąsiadka z klatki obok prawa obywatelka
Taka co siedzi w domu
Z nudów zza firanki zerka
Piętnaście lat pracy na komendzie
Dwa tysie renty
Nasze podatki idą na utrzymanie takiej mendy
Dwadzieścia godzin jazdy stąd, skręty legalem


Tu zjazd na bazę za posiadanie gramów parę
Tu życie szare, jak czarno-biały film
Brak w nim kolorów, a tyle dzieje się w nim
Tego scenariusza nie napisze żadne
Z nocnych kin
System do złamania równie trudny jak kod PIN
Jaki ojciec taki syn, jebać społeczny czyn
Jeden złotnik, drugi sałaciarz
Trzeci goni sztynks
Czwarty wózkiem widłowym kręci ostre kanadyje
Piąty od treningu do treningu
Krwawym sportem żyje
Szósty umysł ścisły zgarnia niezłą kaskę
Siódmy ma swoją pasję
Do wszystkiego z dystansem
Ósmy dobry dzieciak, lubił starszym imponować
Wykazał się
Lecz miał niefart i ostro przeskrobał
Dziewiąty non-stop jojnty, jojnty pod klaterą
Razem z dziesiątym jak siedzieli
Na ławce tak siedzą

Nie wychodź na ulice o poranku
Nie wychodź po południu
Nie wychodź na ulice dziś wieczorem
Nie piszę tego prasa
Nie usłyszysz tego w radiu
Nie zobaczysz tego siedząc
Przed swym telewizorem

Historii dalsza część
Parę ładnych lat wstecz
Chłopaczyna w swoim życiu nie uniknął przejść
Wakacje w jednym z mazurskich miast
Dobrze się zakręcił
Został chłopcem na posyłki
Wkręcił się w smak dilerki
Polubił łatwy hajs
Lecz sam nie tykał świństwa
Odkładał grosz do grosza
Bo znał biedę z dzieciństwa
Chciał pomnożyć go
Po powrocie do swego miasta
Musiał się zerwać stamtąd
Na biegu przerwana pasja
Jakaś panna przedawkowała
Wyjebało ją w powietrze
Na ośrodek zaraz wpadły psy
Wezwane przez karetkę
Telefony na podsłuchach, środowiskowy wywiad
Nigdy go nie złapali
Nie wiedzieli nawet jak się nazywał
To właśnie o nim mowa
Ten sam chłopak z przystanku
Czuł się dużo starszy
Choć piętnaście lat na karku
Ojciec stary cinkciarz nauczył
Jak obracać groszem
Zawsze wolał smak ryzyka
Niż czoło zlane potem
Po dziś dzień życie pisze
Dalszą część tej opowieści
Bohaterów ani szczegółów nie
Chce tu zamieścić
Zbrodnicze życie, prawo pięści, prawo miasta
Każdy nasiąka tym, czym za młodu dorasta

Nie wychodź na ulice o poranku
Nie wychodź po południu
Nie wychodź na ulice dziś wieczorem
Nie piszę tego prasa
Nie usłyszysz tego w radiu
Nie zobaczysz tego siedząc
Przed swym telewizorem

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować