Małach, Shellerini, DJ Shoodee - Idę tekst piosenki (lyrics)
Małach [Bartłomiej Małachowski] Warszawa, Polska
[Małach, Shellerini, DJ Shoodee - Idę tekst piosenki lyrics]
Idę jak coś dobrego słyszę
Albo widzę mam jak zwide
Jak mi jest kurwa źle
Siedzę sam i o tym piszę
Nie, nie zrobię ciszej
Niech mi starczy tuszu w długopisie
Wokół demony które, wiercą mi dziurę
I chcą mnie wciągnąć na sam dół
Bo przecież nie w górę
Wtedy jeżdżę cierpem chociaż już kupiłem furę
Potem 2 dni cierpię i słabo się czuję
Nie wiem gdzie, o której
Potem choruję, płacę ZUSy
Leczę się prywatnie i próbują mi wmówić
Że tak zbudowany świat jest
I że lepiej jest się nie wychylać
By nie skończyć na dnie
Gorzej ma ten kto robi legalnie
Lepiej ten kto kradnie
Ładnie, znów idę, rzucam słowa w zeszyt
To jedna jest z niewielu
Rzeczy co naprawdę cieszy
To nie jest dla mnie łatwy czas
Choć mi się nie śpieszy
Tę presję czuje każdy z nas
Lub z nałogów leczy
Pierdolę idę, tak ciężko komuś zaufać
A jak nie posmarujesz to możesz się oszukać
Minął czas, poszła w las cała ta nauka
I już tylko materializm ci do domu puka
Ważne to czym jeździsz, ile masz na koncie
Czy serio dla każdego
Najważniejsze są pieniądze?
Jak nie masz wyboru - tak
Jeśli masz - nie sądzę
Choć to czasem upokarzające
Nie ma gdzie uciec, biec
Trzeba wciąż przed siebie, jebać ból
W górę w dół
Tego nie wiem a nadzieja jest w kolejnym dniu
Rzuć na stół
Pozostawiasz nie zabawa toa ty nie gnój
To co masz, to co kochasz i gdzie idziesz
Zawsze za tym stój
Popijam kawę, kawą czarną jak atrament
Jak myśli, których nie rozjaśni blask latarek
W świecie który zmienia nam pikawy w kamień
Po omacku szukam czegoś
Co rozświetli mi firmament
Tu gdzie ciągle coś się
Plącze jak kabel słuchawek
W mieście smutnym jak w
Niebieski poniedziałek Basset
Wciąż uczę się co to jest wzlot
Bo znam upadek wciąż idę korytarzem obcym mi
Niczym ósmy pasażer
Nigdy mnie nie bawił tani bajer
Ani ci co prześcigają się w tworzeniu bajek
Na instagramie konkurs kto lepie udaje
Pod pstrokatym makijażem życie szare jak
Ten dym z cygaret wokół miraże
Gdzieś przekrzykują się krzykacze
Kaprawe twarze oszukują się przy barze
W tej wierzy Babel w której
Trudno skumać się nawzajem
IdzIemy dalej, nic innego nam nie pozostaje
Nie ma gdzie uciec, biec
Trzeba wciąż przed siebie, jebać ból
W górę w dół
Tego nie wiem a nadzieja jest w kolejnym dniu
Rzuć na stół
Pozostawiasz nie zabawa toa ty nie gnój
To co masz, to co kochasz i gdzie idziesz
Zawsze za tym stój
Wszystko wokół pięknie błyszczy
Ja jakiś szary
Żeby nabrać koloru, piłem wódę i browary
Jak za dużo siedzisz w sieci
Możesz w nocy mieć koszmary
Oni tacy ładni, a ty zwykły
Że aż brak ci wiary
Biorę na bary takie śmieci, wiem, że czas
Leci, a w internecie dużo fikcji
Tak nauczę dzieci
Jeden z drugim wstawia bzdury -
Niech się kurwa leczy
Tylko na takich patrzę z góry
Bo im się należy
Nie wszystko tu się opłaca, nie każda praca
Nie każda muzyka i nie każde
Dobro do nas wraca
Z czasem trzeba się nauczyć, mordo, wybaczać
Tym bardziej jak to bliscy ludzie albo bracia
Dookoła duża fałszu i dużo pokus
Tak jak ty idę i jak ty wychodzę rano z bloku
Na każdym rogu leci muza, to
Nam daje spokój, daje otuchy
Gdy przytłacza cię już to co wokół
Nie ma gdzie uciec, biec
Trzeba wciąż przed siebie, jebać ból
W górę w dół
Tego nie wiem a nadzieja jest w kolejnym dniu
Rzuć na stół
Pozostawiasz nie zabawa toa ty nie gnój
To co masz, to co kochasz i gdzie idziesz
Zawsze za tym stój
Widzę syf na ulicach, to () rynsztok
Odwieczne schody, odwieczne schody
Świat kłamstw i pleśni
Twoje życie, twoje sprawy, twój hajs
Nie ma w życiu skrótów mam już dosyć miasta