Pruszyn - Ametyst tekst piosenki (lyrics)
[Pruszyn - Ametyst tekst piosenki lyrics]
Wieczorem też nie, może zaraz usnę
Kolejny opatrunek i
Nie ma już nic, zapalara weed
(zapalara weed ej)
Idę ulicami Panie Boże, nie pochodzę stąd
Ale lubię się utożsamiać z
Wyglądem 11 pięter, yo
Pomalowane ściany, brudne graffiti
Dziwne, że potrafimy żyć my, ej
Nieustannie za pędem tego świata nie nadążam
Dokucza ból nogi
Za każdym razem jestem offline
Widze dużo pięknych dziewczyn
Wady - zalewają w sobie ametyst, wow
Oni są pojebani, nie widzą swoich wad
Żyją między wierszami
A z nimi jestem jak za pan brat (ej)
Myślisz, że jesteś doskonały
Mylisz się grubo ziomek
Jednego raz powinęli już na dołek (ej)
Nie chcę już więcej słyszeć o tym
Ale sam jestem w tym gdzieś
Ponad tym albo mi się wydaję, że
Tabletkami zmyję tą nienawiść
Rywanolem oczyszczę się i będę
Stać ponad wami
Jestem niedostępny zadzwoń trochę później
Wieczorem też nie, może zaraz usnę
Biorę jebaną tabletkę na sen
Przez okno leci kolejny zgaszony pet
Chciałbym wziąć ją, na chatę zawinąć ej
Zwinąć jej jointa i popatrzeć jak go rozpala
Wziąć tabletkę na kaszel i zobaczyć
Jak wszystko się układa
Będę robił to co mi się podoba
Wiem że gimbus ze mnie
Ale nigdy nie powiedziałem
Że nie jestem jebanym dzieckiem (ej)
Jestem niedostępny zadzwoń trochę później
Wieczorem też nie, może zaraz usnę