Sobota, Chada, PIH - Bez odwrotu tekst piosenki (lyrics)
Sobota [Michał Sobolewski]
PIH [Adam Piechocki] Białystok, Polska
[Sobota, Chada, PIH - Bez odwrotu tekst piosenki lyrics]
Jedni chcą być w gangu
Inni w składach chłopak
Tu i tu, można spaść z bardzo wysoka
Tu i tu, masz staż gwiazdy na pokaz
Tu i tu, są prawdziwi gracze
A Ty widzę, że nie jesteś stąd, raczej
W twoich oczach to zobaczę, pokaż twarz
Mówisz, że jesteś graczem
Tylko w co Ty grasz?
Ciśnienie Ci skacze od byle gówna ziomuś
Więc ani na robotę, ani do mikrofonu
Spuść z tonu bo nie jesteś stąd
Nie mów nikomu
Ciśnij do domu, paszoł won od tych tonów
Jak chcesz to mnie pomów
Ja nie mogę się wycofać
Dlatego znowu cisnę po tych trackach chłopak
Później gra to na blokach wszystkich dzielnic
Sobota nie jest raperem niedzielnym
Bez odwrotu droga, hip hop mam we krwi
To nie puste słowa, chcesz to nie wierz mi
Wejdź w uliczny syf, wejdź w uliczna grę
Krok dalej niż chcesz nie wycofasz się
Nie ma na to szans, nie da się zawrócić
Taki sam jest rap, muszę Cię zasmucić
Więc zastanów się czego naprawdę chcesz
Bo street i rap branża to ciężki chleb
Pamiętam dzień
W którym usłyszałem 'przepiłeś swój talent'
Teraz więcej zauważam, kiedy wytrzeźwiałem
Świeży jak milion baksów staje już pora
Wracamy z wyjazdu upływa doba hotelowa
Co gdyby nie rap? Pieprzyć taki świat
Bez sampli i wersów nic nie jest wart
Patrz co się dzieje wokół życie kurewskie
Tym czasem dziękuje swojej
Szczęśliwiej gwieździe
Chociaż dawno za mną wielki etap buntu
Nie dla mnie hodowanie hemoroidów przy biurku
Kocham ryzyko przeciwko całemu światu
Ten rap nigdy na ćwierć czy pół etatu
Wstrzymaj oddech, zapalam pochodnię
I niech Cie broni ode mnie boska ręka
To marsz zwycięstwa, chodź nie obca klęska
Przed siebie jak zawsze
Bez pasów bezpieczeństwa
Gdyby nie rap to pewnie bym kradł
I z Pihem się nie spotkał
Oglądałbym jebaną klapę w celi od środka
Nie poznał Włodka, nie zdymał żadnej fanki
I skończył na obczyźnie
Skręcając meblościanki
Gdyby nie rap i braterstwo ze sceną
Nie poznałbyś frajerze znaczenia słowa niemoc
Gdyby nie rap i upór w tych nagraniach
Wystawałbym gdzieś w cieniu
Nic nie dostając w zamian
Dziś bez wahania nie zarządzam odwrotu
I nie słucham bełkotu tych
Wszystkich pseudo kotów
Wbijam na scenę i ciągle jestem gotów
By spuścić wprost do kibla
Ta urnę waszych prochów
Gdyby nie my, ja będę to powtarzał
Nie tak byś sobie kurwa to wszystko wyobrażał
Niesiemy prawdę, co lamusów uziemia
Poznałem tu chłopaku i
Wdzięczność mnie przepełnia