Szad Akrobata - Atom tekst piosenki (lyrics)

[Szad Akrobata - Atom tekst piosenki lyrics]

Siema, bakterie z kulki young
Dong w dupie Boga
Szad Człowiek Duch beduin z
Bombą w tłumie pogan no to czas na pokaz
Ogni! Odpal wrotki Jovanotti!
Olać środki! Pora sprzątać poznaj
We mnie Johna Gotti dobra pionki
Pod nagrobki! To przeliczanie zwłok na worki
Właśnie stawiam ponad kropki
#Michał Anioł Buonarrotti
Przy czystkach Styks tryska
Miażdżyca ty przyznaj!
Gdy pizgam rym z pyska #Kaplica Sykstyńska
Charon płynie do Minosa
Z moich sklepień i lamperii
Anonimie, w twoich oczach
Jest Daniele Ricciarelli
Tym co mówią - to nie pora
Nie wyłowią zwłok z jeziora
Płynie impuls po sensorach czas
Bym znów kogoś przeorał


Bez bejsbola! Przy mnie nawet
Bez przekonań jest Hessbollah
Prędzej skonam
Niż przestanę psuć im krew #Ebola
Łap list akrobata #Wąglik z dnia na dzień
Czuję się młodszy!
Kocham brzmienie słowa konflikt no popatrz
No jakbym odżył! Bez pokory
Cierpliwości i szacunku do historii?!
Ssać mongoły, bez litości i szacunku
Po ping-pongi dostaniecie swoje stołki
Wyciągi i polidzwonki pionki
MC's to cyborgi, popakujemy was w worki
Wita brudne brzmienie życia, a nie pianie
Czy keabordy
Aport pudle w cień księżyca możecie
Spijać mi z torby
Może to wam uprzytomni horyzonty
A klasyka coś przypomni
Jak foty z bomby wy bilbordy moczymordy!
Czujesz drogi perfum? Mówią że nim pachną
Czuje osiedlowy Carefour, od tych eunuchów
Popierdół pełen bajer jak Bayerfull
Do tych marnych dziewuch na bekstejdżu
Rapgra to dla nich facebook i fanbejs elfów
Czy smerfów
Obserwuj, co robię ścierwu w łańcuchu
Z ich złotych zębów na dachu, za nogi
Łbem w dół nim spadnie różowy Grejpfrut
Chcieli rąk
Jest las w górze szczyle wiszą jak półtusze
Gdy odpuszczę raz współczucie
W lot tu zbiorą na swój wózek
Człowiek, co jest stawonogiem
Gdy sufit robi za podłogę
Ukończyłem patologię tu - nie
Zostanie ślad po tobie!
Wersy łamią obręcz barku demolują
Twarz o łokieć
Wpierdalam się w płuca, w gardło
Na wątrobę #zawodowiec
Oby skończyło się tak yo
Że ktoś włączy to światło
Bo powiedzą w CBRadio
Że masz spotkanie z psychiatrą
Szwadron, znowu wysłał mnie w samotny patrol
Nagłą śmiercią giną ci, którzy się natną!
Spacery po terytorium moim - Aligator smakosz
Kończą się polowaniem
Jak na żółwie na Galapagos - pa boys!
Pomimo, że to nie Lacoste
Biorę ich na tors #Kratos do tego mam coś
Czego brak tym kastratom mam dość!
Płatny najemnik mały, ale dzik, nie anemik
Znam tu każdy krawężnik daj ten bit
Pod pamiętnik! Prawie nikt
Nie wrócił jak w prawdę wnikł wstaję świt
Łamie szyfr
Nie jadę w kit zamknę im ostatnie drzwi
Salonowce walą stolcem
Narko zjedz i alko rozlej
Za bardzo im sprało czosnek
To noszenie szmat po siostrze
To moja podróż na lodowce
Za tym co nie łatwo dostrzec
Stałem się w tym nałogowcem rap to gardło
Ja to ostrze wstaje tu to samo Słońce
Ale jest jak ciało obce
A te liryki miażdżą kościec
Aż zgadza się siano w szopce!
Witam u mnie, tu gdzie IQ
Nie idzie w parze ze wzrostem #Grozne
Szad - incydent stąd, nie z Roswell!
Chłopcze, daj mi skalpel! Mówią
I mnie outsider, jak alien nie widzisz mnie
Ale czujesz spal fajkę mam frajdę
Kiedy trafiam Cię jak jajkiem
Punchlinem siadł na łbie!
Jak fajnie - wack z karpiem
Gdy rapmarket ma bankiet ty alkaide masz
Robimy nalot na knajpę szad snajper
Pozamieniam te kawiarnie na
Garbarnie #Mc Giver
Uwinę się przed fajrantem spiderman z majkiem
Bas werbel hi hat sprawdź, gdzie jest szmal
Ej! Ja werbalnie tnę gardziel długopisem
Dłubię w gałce
Na przetarcie łamię palce głaszczę
Tarczę na frezarce
Jadę walcem na tę farsę serwować
Im faję w żarcie
Pancerfaustem w twarz bękarcie gardzę
Fałszem after bajzel ty to Colgate?! Nie! To
Cornflakes! Nie! To Always!
Jednooki królu ślepców
Opryskasz mnie swoją krwią #Blade
Wpadniesz w kompleks
Panie frontman trzymaj Longplay
Dałem wiele tej muzyce wiele
Wziąłem od niej #Broadway
Wygłodniałe młode wilki
Z telepawką od delirki
Niech wasze czerwone krwinki
Niosą wenę z Mefedrynki pop świeżynki
Tłocz w Empiki problem -
Styl Bi trochę Twinky
Proponuję w podręczniki i pot w ręczniki
Nie pojedynki! Ty, boss Treblinki
Mordę przymknij! Kroję imbir nożem z Indii
Dobre, młode - to są świnki okrągłe cycki
Zdrowe szynki lubią drogie kosmetyki
Szpilki i czerwone szminki koperkowe cyrki
ET z ciebie zrobią sobie Twinpeaks
Cieszy mnie, że gry i filmy
Są przed tobą bez tajemnic
Ale muszę cie zapewnić
Że zdziwi cię bezmiar przecznic
Było lepiej kończyć Cambridge rymy nie są
By upiększyć piękny język! Rymy są
Żeby upuścić krew z twych tętnic
Dla nas jesteś niemą rybą
Nie zaprzeczysz wielorybom
Nie pierdol już wbrew logikom
Wychowywał cię monitor
Nie poligon gdzie z motyką?
Trzecioligowo ten wykon
Po twojemu egzotyko, po mojemu rękoczyn, o!
Na ich włosach słona rosa
Wąsach kokaina z nosa opozycja ściska kloca
W wielmożnych głębinach krocza
Nawija ten typ jak
Kosa! Podkurwiony Tyranozaur!
Styl mam w oczach życia proza
Niech was chroni witka boska!
Jak wyjmiecie nosy z mąki i
Skończą was kroić ziomki
Popatrzy wam w oczy zombie
I zaczniecie moczyć gacie nowi gracze
Połykacie na rap pam paraolimpiadzie!
Patrz mi tutaj w oczy pizdo, jak ci kurwa
W oczy patrzę! To chuj nie rap umówmy się
To dźwignia żywego marketingu
A ty, to raper synku? Widzę to
- target gimbus! A ty, to facet synku?
Chwile to pasek stringów? Ile to
Wazelin już? Stworzyłeś mapę tyłków?
A kiedy patrzysz w lustro
Co mówisz? Ale świntuch?
Odlschool, Newschool, Ty woskuj! Dziób stul i
Wnioskuj u stóp, kto ci robi rozkurw w mózgu
Ja to posprzątam na cito ja to
Gość od ran #Frank Zito
Nie że będziesz inwalidą denat
Będziesz masz za friko
Jaki progres!? Sprawdź binokle i
Opuść podest na miotle ty Sofokles
Dla wielu tu progres to chleb ogień w kotle
A nie kurwa twoje Noble! Kumpli poklep
Dmuchnij po flet
Legendarne druty z Lochness gniotę
Was jak w BubleBoble
Prawda umysłowych miernot
Głosi że gram rap o niczym
Aha! Tu w gębowy pęto
W oczy flegma zazdrośnicy
Z czar goryczy mażą wpisy choć
Dają krzyżyk i mają fizyk bo mają kryzys
Swych ambicji kiedyś mieli też pozycji
Ale weszli na Olisy
Dziś się błaźnią dla korzyści
Bo widok jest malowniczy
Jak w stolicy zakotwiczyć
Politycy w snach z prowincji gałąź skrzypi
W drzwiach oficyn
Wydawniczych, jak w kostnicy! Przed
Kolejka jak rząd zniczy
Dzieci sieci weź tych specy! Pewnych rzeczy
Nie wyleczysz! Pierwsi lepsi bez inwencji
Bez finezji leci sprzeciw
Rezydenci kiepskich skeczy przebłysk
Wiedzy wielcy mędrcy
Śmiech szydercy język węży aferzyści
Z między wierszy
Jedni maja swój kurwibal inni
Mają tu survival
A ja urywam dupy Wam, tnąc te struny
Jak tulipan
Rozkwitłem znów #Yakushima zabierz stąd
Tę ich współczesność! I ten cały gaz Putina
Szad #zabytek list UNESCO
Mówił duch rapu! Na chuj robisz ruch łaku?!
Manekinie fullcapów
Nawet w zimie w durszlaku?
Wolę raczej wór stuffu - buh buh, baku baku
Sztach mach!
Mój ruch z braku laku wack w pach!

W około Toxicland! A ja śnię polski sen!
Rozmiar Boss XL! Chcą mieć mój sos i fejm!
I żebym rozbił łeb! Rapbiznes #polski sejm!
Nim zbudzą mnie i Love This Game!

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować