Szad Akrobata - Dzieci miast tekst piosenki (lyrics)
[Szad Akrobata - Dzieci miast tekst piosenki lyrics]
Nie wiń nas za to co siedzi w nas
Niech leci czas
Przez asfalt nauczeni kłamstw
Tu gdzie się pleni chwast i mieli hajs
A życie uczy co to cień i blask
I seks, i drags, w loterii szans
Młodzi z bloków chcą pałace
Kwitną okoliczne wioski, inni
Wezmą każdą pracę, bo horyzont jest tu wąski
Wybierają emigrację z chorej
Ale ślicznej Polski bo obrączki, śpioszki
Książki kosztują tłuste pieniążki
Miejski grunt jest tu grząski
Asfalt zimą jest tu śliski
To, co różni nas od siebie
To hierarchia i półmiski
Wszystko wokół od małego uczy
Że przy szczęściu zyski kamienice, wille
Bloki- postaw w jednym miejscu wszystkich
Po czym wrzuć w ocean wzorców
Realia z ulicy Wiązów
Kilka tektonicznych wstrząsów
Zmienia kierunek jak monsun
Kierunek myślenia w końcu oprzyj
Tylko na pieniądzu
I tak miesiąc po miesiącu każ
Im kuć ręką w mosiądzu
A ty nie wiń nas za to że młodość mierzy czas
Za to co siedzi w nas
Bo my to tylko dzieci miast
Tu każdy chce się czuć bezpieczny
Chce po to czuć coś w rękach
Bogaty jest długowieczny
Bieda to pusta butelka
Nauczyli nas zazdrości, postawili konkurenta
Dziś by mieć tu coś dla siebie
Szarpiesz kość psu w zębach
Mieć a być, chcieć a żyć
Bez pieniędzy nie masz nic
Są gotowi zrobić wszystko
To jest jak pajęcza nić
Wyrwać się, uwolnić z matni
Zamienić tą nić w Ariadny
Ci zawzięci, sprytni
Ładni za hajs nisko by upadli
Jak doświadczalne króliki
Gdzie żaden nie chce być nikim
Starczy wspomnieć o sałacie a
Królik staje się dziki
Damom marzą się butiki
Biały rycerz nie włóczykij
Ziomom damy i kurwiki, dom
Interes i kluczyki
One szukają sielanki, luksusów i elegancji
Chcą fantazji i kolacji
Takich jak z muzycznych
Stacji z romantycznych
Restauracji do żon nowej generacji
A one to tylko dzieci miast nie wiń ich
Że młodość mierzy czas
A ty nie wiń nas za to że młodość mierzy czas
Za to co siedzi w nas
Bo my to tylko dzieci miast
Nas nie budzi ptaków śpiew
Budzi nas szum maszyn
I zawiłości dróg naszych już od gówniarzy
I nie usypia polny świerszcz
Ale tych gór masyw i ramy polski kurwa syf
Który jak duch straszy!
Nie dziw się, że kurwi się on
Kurwi ona tu z kilkoma
Albo kiedy skuli zioma czuli co
Ma u nich w domach
Rzeczywistość dwulicowa a w niej my
I chuj w imiona
Który Polak na mieszkanie uskłada
Tu pół miliona?
Ci co licznik bić im zaczął, wiedzą
Że zawsze coś za coś
Tu nieliczni się wzbogacą ciężką pracą
Liczni stracą nawet jeśli już tu płacą
To żądają ślubu z pracą
Ci zwyczajni nic nie znaczą
Mogą iść do tłumu z tacą
Za dyplomy i tytuły mamy wejście na trybuny
Wykuliśmy piękny widok na ten
Świat i te figury ich realia nas przeżuły
Wypluły z tamtych ulic rozbici na molekuły
Szarpiemy się z tej kimury
A ty nie wiń nas za to że młodość mierzy czas
Za to co siedzi w nas
Bo my to tylko dzieci miast