Szad Akrobata, DJ Slime - O Tym tekst piosenki (lyrics)

[Szad Akrobata, DJ Slime - O Tym tekst piosenki lyrics]

Może opowiem Ci, o życiu na walizkach
Szad – pan artysta tuż
Po dwudziestce trasa przyszła
Jak nawałnica na Afganistan
Ponad dekada – spis mam
Ładna lista raz – aura mżysta
Szampan na wyspach jak tradycja kanaryjska
Raz – trafiła na kryształ
Zieleń palm na liściach
Lody na płonących wiśniach
Czy widokowy fishbar
Cztery tysiące metrów być nad poziomem morza
Brzeg chmur i skał, boso w przestworzach
W wir zmian, niosą bezdroża
Mnie iskra, sto pro, gdzieś pożar z niej
Eksplozja doznań, co za dzień!
Gdyby nie one dwie, o ile bym poznał mniej?
Dziś prosta rzecz, można wiem
Odwiedzałem "dom seniora"
Tam gdzie jest przed końcem droga
Wiesz o czym trwa tam rozmowa?


Nie o domach, nie kto, co miał
A o czterech świata stronach, o
Tym jak kto podróżował, o przygodach
Do wieczora

Dziękuję, że pozwalasz mi
Bym mógł do Ciebie pisać o tym
I wiedz, że chciałbym
Żebyś ze mną witał odpływ tu
Na aksamitach wody, nie tylko czytał o tym
Słyszał o tym, myślał o tym

Jesienna wilgoć, zimowy ziąb
Po szybach spływa deszcz wieje wiatr
Zimno i chyba czas stąd znikać gdzieś
Gdzie nie widać łez i zrywa sieć
Powdychać tlen, popływać
Zjeść i zrobić kilka zdjęć
Zabrać od życia w końcu coś dla siebie
Bo jedno jest! Blask dnia powitać w słońcu
Siąść na ziemię w cień
Gdzieś, nie wiem gdzie i
Myśleć kręć się! Kręć! Gdzieś w niebie
Gdzie w umyśle będzie wreszcie pięć
Patrzę na mapę
Gdzie chcę zbiec – zgubić ogon
I może podsłuch CBŚ, by znów być sobą
Poczuć znów jak przechodzi dreszcz
Znad chmur wysoko
Powietrzny szum, który pozwala zmrużyć oko
I tylko dwoje ich mam zabrać stąd
A później wylądować tam i
Odkryć jak Bartolomeo Diaz
Pedro Cabral, czy inny wariat ląd
Którego nie ogarnia wzrok złapać Jej dłoń
Nim znów zmieni się palma w dąb

Dziękuję, że pozwalasz mi
Bym mógł do Ciebie pisać o tym
I wiedz, że chciałbym
Żebyś ze mną witał odpływ tu
Na aksamitach wody, nie tylko czytał o tym
Słyszał o tym, myślał o tym

Tańczy dym ciepłej kawy
Z tłem spokojnego morza
Grill się gdzieś węglem żarzy
Wiesz to z Twojego nosa
Leniwie jesz krem z warzyw
Zlany sokiem kokosa
Spodek w owocach, piach Cię parzy, to kosmos
Ta masz to na twarzy i
Jakby łagodniały zmarszczki
My – wiecznie szarzy
W świecie płaskim jak płaszczki
Nie chcę namiastki już
To jaskinia łaski wszerz i wzdłuż
A tu pustynia własnym mrokiem
Patrzy w gwiazdy, spójrz!
I własną ciszą, tu światła miasta krzyczą
A nie milczą
Mógłbym przysiąc, zlany z tą dziczą
Cykady brzęczą
Żmije nie syczą chłonę tę tajemniczość
Nie jestem tęczą nad dzielnicą, uf
Ty to ty i to incognito
Tylko ty i chuj wbito hipokrytom
Jak ryj w koryto, w figi, w ryby
To cicho i dziko i było mi to

Dziękuję, że pozwalasz mi
Bym mógł do Ciebie pisać o tym
I wiedz, że chciałbym
Żebyś ze mną witał odpływ tu
Na aksamitach wody, nie tylko czytał o tym
Słyszał o tym, myślał o tym

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować