Szad Akrobata - Rzeka tekst piosenki (lyrics)
[Szad Akrobata - Rzeka tekst piosenki lyrics]
To był ciemny, zimny wieczór
Coś wisiało w powietrzu
Rzucone "Dobry wieczór" do
Sąsiada na zapleczu
Powietrze było pełne dziwnych przeczuć
Tych znieczulonych spojrzeń
Których dawno nie czuł
Godzina czwarta, czwarty lutego
Liczył na farta
I chuj z tego ty, gdzieś pod apteką
Dzwoni telefon, i choć do celu niedaleko
Dziś to nie ta karma jego
Ciuchy od Armaniego te typy w garniturach
Te ich Barbie w piórach
I te ich karki w skórach
I koleżanki w furach
Widział jak pod Sheraton wjeżdża
Na parking fura
Znał to auto jak te zakamarki w murach
Podziurawiona architektura, jak z bajki
Która
Uśpiła czujność jak Barbituran, czarny okular
Przy tej latarni akurat
Skończyć może nawet niezniszczalny o kulach
Tu w nieodpowiednim miejscu
O nieodpowiednim czasie
Ślepy malarz ciągnie kreskę jakby
Pędzlem na obrazie
Póki na sztaludze płótna jego
Twarz ma wiele imion nie mam złudzeń
Że od jutra rzeka musi dalej płynąć
Obskurna, brudna klatka, lepka posadzka
Syn, ojciec Bułgar z dziadka, córka i matka
Żółta laurka w rękach pięciolatka
Za krótka kurtka
Czapka, drzwi czwórka, schodowa klatka
Ona jest niby gorsza, on robi za alfonsa
Dla osiedlowych żuli liczy się forsa
A droga po kolcach nie ma końca
Czasem jak przez szyby dworca
Tylko wpada promień słońca, opisuje
Nie osądza to był jeden z tych dni
Kiedy odbywają się pogrzeby
Słońce wpadło przez rolety
Sącząc światło na tapety
Jutro cała spłata, kredyt
Krata z mety na bankiety
On powiedział do niej
Żeby pracowała dłużej wtedy
W ten dzień wreszcie miała szczęście
Oby częściej jeszcze jeden dobrze nie ściek
A już z drugim poszła gdzieś w cień toalety
Dwóch za dwieście, ruch na mieście
Ciemne przejście na śródmieście
A na wjeździe rano jeszcze obrys kredy
Tu w nieodpowiednim miejscu
O nieodpowiednim czasie
Ślepy malarz ciągnie kreskę jakby
Pędzlem na obrazie
Póki na sztaludze płótna jego
Twarz ma wiele imion nie mam złudzeń
Że od jutra rzeka musi dalej płynąć
On miał garnitur od Versace
Wyglądał jak Pierce Brosman
Jak nic głos miał dzisiaj Rzym
A jutro Moskwa potem Mińsk
Poznań właśnie jej naszyjnik kupił
Choć niedawno ją gdzieś poznał
Chciał poczuć dziś jej posmak
Wziął telefon snując plany
Co odpowie znów pytany król wybranych
Lubił zmiany w kurtyzany uwikłany
Wybrał numer z książki danych, żona odebrała
Mówiąc że kurier z przeprosinami
Właśnie przyniósł tulipany
Była piękna i samotna jak blat fortepianu
Postawiła w róg dywanu wazon pełen tulipanów
Nieświadoma, dokąd niesie prąd szarego oceanu
Tu, gdzie kwiaty są z hebanu
A owoce są z metalu
Drzewa rosną bez konarów
A miłość ma formę żalu
Od Meksyku do Nepalu, czas zależy od zegarów
Oddanych jest może paru
Siano albo szkło ekranu
Odebrała ten telefon, nalewając wodę z kranu
Tu w nieodpowiednim miejscu
O nieodpowiednim czasie
Ślepy malarz ciągnie kreskę jakby
Pędzlem na obrazie
Póki na sztaludze płótna jego
Twarz ma wiele imion nie mam złudzeń
Że od jutra rzeka musi dalej płynąć
Tu w nieodpowiednim miejscu
O nieodpowiednim czasie
Ślepy malarz ciągnie kreskę jakby
Pędzlem na obrazie
Póki na sztaludze płótna jego
Twarz ma wiele imion nie mam złudzeń
Że od jutra rzeka musi dalej płynąć