Małach - Moment tekst piosenki (lyrics)

Małach

Małach [Bartłomiej Małachowski] Warszawa, Polska

[Małach - Moment tekst piosenki lyrics]

Na lewej ręce miał zegarek
Przeważnie tam gdzie chodził
To widziany był w browarem
Pracował w nocy, gdzie?
Głośno nie mówił, nie za barem
Melodie nucił pod nosem jak smucił się
Żył dalej z ulicy talent, z domu był biedny
Ale konkretny do rany przyłóż raczej jak
Dla innych rzadko wredny
Raczej potrzebni są tacy
Ludzie, przypał zaliczył, został nie uciekł
Coś sobie ćwiczy, skończył nauke
Nie miewał długów, zawsze oddał
Też słuchał Janka - pożycz
Śmiał się z tych o których zwrotka
Miał rodzinę z którą wszystkim co
Mógł to się dzielił miał w sercu ich od
Poniedziałku zawsze do niedzieli
Byli też tacy którzy się śmieli
Czy tam śmiali - nieważne
Wpierdol dostali, a tak sapali


To on wychodził, nie inni cali
Wspierał jak tylko mógł swoich ziomali
Co na klatkach ciągle stali
Jeszcze, on forma życia, tamci to leszcze
Zresztą nie będę o nich pisał mordo
Bo to spieprzę
Wezmę se tylko łyka wody zanim powiem resztę
Zawsze jak ktoś gdzie potrzebował pomocy
Leciał jakby go wziął i wystrzelił z procy
Za dnia, czy w nocy
To po prostu dobry chłopak
Bogaty sercem, nie na mordzie brokat
Następny przystanek - Warszawa, ochota
Podbija pacjent, trochę zachrypnięty wokal
"Straciłem prace" - najebany mówi, popatrz
-"Kup mi Pan gorzałę
Pijanemu nie chcą podać" -"Woda?"
-"Nie woda - wóda, biała czy ruda pierdolnę
Nawet czarną, tylko kup mi teraz, tutaj"
-"Nie ma problemu, wracaj bezpiecznie z buta"
Wziął gorzałę, poszedł w chuj
Jeszcze mu pociupał

Teraz o tym, co wpierdolił się w kłopoty
Właśnie wrzucił w hazard 200 koła złoty
Wsadzić wszystko co miał, było jak narkotyk
Ze 40 lat na to chodził do roboty
A żona czeka w domu, pewna, że wypłatę niesie
A Pan Andrzej wszystko przepierdolił
Panie Prezesie
Mówi co zrobić ma desperat, wypija
Prawie 0, 7 rudej, aż do zera
I wsiada do czarnej BM'Y na kozackich felach
Na cały świat wyjebka
Nic go nie obchodzi teraz
Fortuny nie ma już, z żoną też poszła afera
Ze wsteka wrzucił luz i jedyne na driver'a
Najebany poszedł bokiem z piskiem pod blokiem
Parę głów co nie spało wyglądało z okien
Na ulicy deszcz widać auto i chłopaka też
Co wraca ze sklepu
Przez ulice teraz idzie gdzieś
I widzi auto gościa co mu kupił wódę
Leci rozpędzone czy go widzi? Czy hamuje?
Już nic nie czuje, to koniec, krew na betonie
Przykro mi skarbie
Już do Ciebie nie zadzwonię
Nic tu po gadce, mordy są zdziwione
Nie z własnego wyboru właśnie
Odszedł od nich ziomek
Ja właśnie stoję w ciszy przy oknie z gibonem
I myślę sobie mordo, że życie to jest moment

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować