Małach, Paluch - Tytani pracy tekst piosenki (lyrics)
Małach [Bartłomiej Małachowski] Warszawa, Polska
Paluch [Łukasz Paluszak] Poznań, Polska
[Małach, Paluch - Tytani pracy tekst piosenki lyrics]
To musi na maksa mnie jarać
Podobać się mi, a nie ludziom
a potem niech mówią, czy jest gitara
Dla niektórych praca to kara
Sam musiałem tyrać, by wkładać do gara
Marchewkę z cebulą, nie kurwa homara
I wierz mi, że trzeba się starać
Zapierdalałem od piątej na nogach
Po dwadzieścia godzin codziennie
I nie płakałem, że bardzo mi ciężko
Chociaż liczyłem na więcej
Idź i to wynieś, i pozamiataj
I uśmiechnij się pan, panie kelner
Ja w głowie nuciłem piosenkę "Pies
Cię jebał w rękę"
Na kuchniach, na salach, w hotelach
Na barach, w zmywakach
W taksówce i w moich koszmarach bywałem
A teraz ich wszystkich nabrałem, i
To nie jest wałek, ja zapierdalałem
Po nocach nie spałem
Żeby numery co wyjdą ode mnie zagrały
Na twoich emocjach, i to nie
Jest obciach jak wzruszysz się
Daj spokój stary zamiast być w domu z
Rodziną, siedzę z muzyką, drugą dziewczyną
Często się kłócą, lecz wiedzą
Że tytani pracy tak muszą i jakoś żyją
Od czasu do czasu napiją
Lecz od tego czasu to poszło mi
W dół z siedem kilo
Za bardzo coś pożyłem chwilą
I na głowie tyle, że myśli się biją
Bez poświęcenia niczego nie
Dojdzie się nigdzie, dlatego jestem
Jebanym kujonem, jak mówisz o rapie
Nie spóźniam się na żadną lekcję
Co płytę wyciągam zawleczkę
Niech słucha każdy, chyba że nie chce
Nie obce mi ciężko pracować
A z rapem już będę po grobową deskę
Czasem mam wyrzuty sumienia
I tego, co mam, nie doceniam
Izoluję się od otoczenia
Uzależniają mnie marzenia
Czasem mam wyrzuty sumienia
I tego, co mam, nie doceniam
Izoluję się od otoczenia
Uzależniają mnie marzenia
Dziękuję tobie, że jesteś, wiem
Że nie piszę na marne
Dziękuję tobie za wsparcie
Z pracy mam w chuj satysfakcję
Dzięki, że wydajesz na mnie swą kasę
Zarobioną gdzieś na etacie
Bo wiem ile trzeba się czasem nabiegać i
Znosić obelgi jak liście na japę
Praca kształtuje charakter i uczy
Doceniać ten papier
Wkurwia mnie gadka laików: "Co to za praca
Ten raper?" zapraszam ciebie na trasę i
Chętnie popatrzę jak gaśniesz, suko
Zapraszam ciebie na scenę i
Jak palisz cegłę popatrzę, suko
Zajawka zmieniona w zarobek
Więc nigdy nie zgaśnie przez kwoty
To moja droga na życie
Nie tania podnieta na foty
Wolne soboty, zapomnij
Piećdziesiąt weekendów w roku na trasie
To cena sukcesu ziomeczku
Z rodziną kolacja znów na FaceTime'ie
Życie to praca nad samym sobą
Nie tylko dla kasy
Nie łamie swych zasad nawet
W biznesie kręgosłup moralny
Wciąż jedna trasa
Chociaż zmieniają się moda i czasy
W walce o swoje mamy czarne pasy
Tytani pracy
Czasem mam wyrzuty sumienia
I tego, co mam, nie doceniam
Izoluję się od otoczenia
Uzależniają mnie marzenia
Czasem mam wyrzuty sumienia
I tego, co mam, nie doceniam
Izoluję się od otoczenia
Uzależniają mnie marzenia