Małach, Gibbs - My tekst piosenki (lyrics)
Małach [Bartłomiej Małachowski] Warszawa, Polska
Gibbs [Mateusz Przybylski] Kłobuck, Polska 🇵🇱
[Małach, Gibbs - My tekst piosenki lyrics]
Którzy znamy całą branżę na wylot
Kto o kim gada, kto udaje
A przerzuciłby kilo kto robi groźne miny
W sumie nie skrzywdziłby muchy
Kto niepozorny i po cichu
Robi najgrubsze ruchy my
Nie mieliśmy szans, żeby tu być i na sukces
Życie na starcie posadziło nas
Do stołu przy wódce
Wielu z nas nie chce być jak nasz ojciec
Ojczym czy wujek
A każdy z nas się taki staje
Im bardziej próbuje my
To co było w domu w nas zostanie na zawsze
Niedoceniani, pełni złości siedzieliśmy
Na ławce a im bardziej nam wmawiano
Że marzenia to lipa
Tym chętniej szliśmy tam po swoje
Często ślepo na przypał my
Chodziliśmy z głowami w chmurach
Nie o bogactwie i furach
Marzyliśmy o zwykłych domach
W których nie będzie jak u nas (o)
Możesz się zdziwić akurat
Na biurku leży nowy kontrakt
A na strychu matura
Tylko rеal talk, problemów widmo
Już za nami paru znikło
Nie taką przyszłość nam rysowali
Robię serię
By los mniе nie zgniótł jak origami
Nadal dzieckiem, bo ciągle żyję marzeniami
Ej najgorsze za nami
Najlepsze za chwilę na szlaku po dzień
Ty, ze szczytu będę wspominał jak
Trudno mi było tu wejść
Kierujemy się logiką, w życiu nic za friko
Rób sobie co chcesz
Ale nie wchodź mordo w drogę bykom
Nasz optymizm często sprzeczny
Jest ze statystyką
Niejeden raz wykręcił liczby
Potem obsrali go
Wasza skromność jest fałszywa
Nasza to natura
Załatwiały sprawy dużej wagi
Lecz nie w garniturach
Wszystko po swojemu, nie jak się przyjęło
Kumasz? Żona ma być jak najlepszy kumpel
Nie domowa kura
Niejednego z nas nie docenią
Być może nawet nigdy
Wielu z nas zabierze do grobu
Swój talent tak jak blizny
Mimo tu żaden nie posłucha
Żadnej głupiej pizdy
Jesteśmy mądrzejsi im dłuższe są
Naszych błędów listy
Żaden z nich nie wpłynie na nasze zdanie
Kocie studio wyjebane z sprzętem
Warte więcej niż Ty w złocie
Jak wielkie statki na wodzie
Płyniemy w swoją stronę
Widać po nas co potrafimy, nie ile zarobione
Tylko real talk, problemów widmo
Już za nami paru znikło
Nie taką przyszłość nam rysowali
Robię serię
By los mnie nie zgniótł jak origami
Nadal dzieckiem, bo ciągle żyję marzeniami
Ej najgorsze za nami
Najlepsze za chwilę na szlaku po dzień
Ty, ze szczytu będę wspominał jak
Trudno mi było tu wejść
(wejść, wejść, wejść)